
Najmniej kontrowersyjna wydaje się kwestia przyszłej przynależności terytorialnej Wzgórz Golan- jak dotąd pięciu premierów Izraela (Rabin, Peres, Netanyahu (!), Barak oraz obecnie sprawujący funkcję Ehud Olmert) opowiedziało się za zwrotem, zgodnie z rezolucją nr.242 Rady Bezpieczeństwa ONZ, tego terytorium Syrii jako podstawą dla zawarcia trwałego traktatu pokojowego. Problemem pozostaje określenie dokładnego przebiegu granicy- Syria upiera się przy powrocie do linii z 4 czerwca 1967r., podczas gdy Izrael za podstawę uznaje ustaloną w wyniku francusko-brytyjskiego porozumienia z 1923r. granicę międzynarodową, przebiegającą 10 metrów na wschód od pólnocno-wschodniego brzegu Jeziora Tyberiadzkiego oraz od kilkudziesięciu do kilkuset metrów na wschód od rzeki Jordan, pozostawiającą te cenne dla Tel Awiwu zasoby wody w całości po izraelskiej stronie. W trakcie toczących się w 2000r. rozmów pokojowych Ehud Barak zażądał nawet korekty granicy o kolejne kilkaset metrów na wschód w głąb terytorium Syrii, co spowodować miało zerwanie przez Assada rozmów bez dalszej dyskusji nad izraelskimi propozycjami. Wydaje się, że kwestia pasa ziemi o szerokości do kilkudziesięciu metrów nie stanowiłaby problemu nie do pokonania, gdyby pozostawała jedynym punktem spornym dzielącym strony konfliktu. Tak jednak nie jest.
Nie mniej istotną kwestią pozostaje dostęp do rzadkich w tym regionie zasobów wody rzeki Jordan i Jeziora Tyberiadzkiego. Izrael domaga się monopolu na korzystanie z tych źródeł, co spotyka się z oczywistym sprzeciwem strony syryjskiej. Kompromisowy zapis mógłby przewidywać prawo Syryjczyków do korzystania z wody tylko dla potrzeb miejscowości położonych na terenach opadających ku dolinie Jordanu, dający jednocześnie Izraelowi prawo do kontynuowania gospodarowania wodą w dotychczasowej formie.

Nawet w przypadku demilitaryzacji wzgórz wielu komentatorów izraelskich zwraca uwagę, że zdolność ich państwa do skutecznej obrony przed potencjalnym atakiem znacznie zmaleje. Jednocześnie wydaje się, że przy zdecydowanej przewadze militarnej Izraela szybkie zajęcie Wzgórz Golan w przypadku wrogich posunięć Damaszku (np. wprowadzenia, z pogwałceniem traktatu pokojowego, wojsk syryjskich do strefy zdemilitaryzowanej) nie stanowiłoby większego problemu. Pozostaje jeszcze kwestia izraelskich stanowisk obserwacyjnych na górze Hermon, które stanowią „oczy i uszy” Izraela skierowane na całą Syrię, system wczesnego ostrzegania przed wrogimi działaniami Damaszku. W celu przekonania Izraela do wycofania się ze wzgórz proponowano czasowe (lub stale) oddanie tych stanowisk stronie trzeciej (USA, ONZ) która uczyniłaby z nich narzędzie budowy wzajemnego zaufania między stronami konfliktu przez dzielenie się z nimi po równo uzyskiwanymi informacjami. O ile Izrael zdecydowanie odrzuca zaangażowanie znanej z proarabskiego nastawienia ONZ, Damaszek miałby wielkie opory w zaakceptowaniu na swoim terytorium bazy amerykańskiej. Dobrego rozwiązania nie widać.
Wydaje się, że znalezienie kompromisowych rozwiązań dotyczących Wzgórz Golan nie jest niemożliwe. Najbardziej prawdopodobne jest zwycięstwo proponowanej przez Syrię koncepcji powrotu do linii granicznej sprzed wojny sześciodniowej, dającej jej dostęp do rzeki Jordan i północno- wschodniego brzegu Jeziora Tyberiadzkiego. Izrael w zamian uzyskałby satysfakcjonujące go zapisy dotyczące zasobów wody oraz gwarancji bezpieczeństwa w postaci ustanowienia na całym terytorium wzgórz strefy zdemilitaryzowanej oraz przejęcia stanowisk obserwacyjnych na górze Hermon przez stronę trzecią. Czy takie rozwiązanie jest jednak dla stron konfliktu opłacalne?
Dla SYRII z pewnością odzyskanie ziem utraconych w czasie wojny sześciodniowej byłoby olbrzymim sukcesem i nawet konieczność nawiązania stosunków dyplomatycznych ze znienawidzonym "syjonistycznym reżimem", odpowiednio wytłumaczone opinii publicznej przez syryjską propagandę jako triumf Baszara al-Assada, nie zepsułaby atmosfery wielkiego zwycięstwa w Damaszku. Problem wody jest na tyle mało istotny, że ustępstwa na rzecz Izraela wydają się pewne. Najtrudniejsze do przełknięcia byłoby utworzenie strefy zdemilitaryzowanej (uniemożliwiłoby bowiem spektakularne wkroczenie wojska na okupowane przez 31 lat tereny) oraz zagraniczna baza na górze Hermon (czyż nie o jedność i niezależność świata arabskiego walczyła przez lata Partia Baas?). Powodem, dla którego Assad nie wydaje się być szczególnie zainteresowany osiągnięciem porozumienia nie jest jednak konieczność kompromisu w sprawie Golan, lecz kwestia całkowitej reorientacji swojej polityki zagranicznej, czego domaga się Tel Awiw.

Nie można jednak ignorować oczywistych zagrożeń płynących z ewakuacji wzgórz. Chociaż przyszła wojnę z Syrią Izrael prawdopodobnie by wygrał, to z pewnością koszty takiej wygranej, liczone w ofiarach ludzkich i stratach materialnych, byłyby znacznie wyższe niż sytuacji dzisiejszej. Stanowiska obserwacyjne na górze Hermon wcześniej czy później dostałyby się w ręce syryjskie i korzyści płynące z posiadania dokładnych informacji o posunięciach Damaszku zostałyby utracone. Istnieje ryzyko, że do strefy zdemilitaryzowanej mogliby, nawet bez wiedzy władz Syrii, przenikać członkowie palestyńskich organizacji terrorystycznych, szykujący wypady na tereny izraelskie w Galilei w celu sprowokowania izraelskiej akcji militarnej i w konsekwencji nowej wojny z Syrią. Damaszek mógłby również, w sytuacji kryzysowej, wprowadzić do wód spływających ze wzgórz ku dolinie Jordanu substancje trujące i w ten sposób w praktyce unieważnić wszelkie zapisy umożliwiające Izraelowi korzystanie z wody Jodanu i J.Tyberiadzkiego.
Oddanie Golan wydaje się więc wysoce ryzykowne- jeżeli jedyną rekompensatą ze strony Syrii byłoby nawiązanie stosunków dyplomatycznych i zawarcie traktatu pokojowego, krok taki wydaje się dla Izraela zupełnie nieopłacalny. Gdyby umowa obejmowała jednak także rezygnację Syrii ze wspierania i goszczenia na swoim terytorium palestyńskich i libańskich organizacji terrorystycznych to przy zastosowaniu odpowiednich środków ostrożności realizację kolejnego odcinku serialu "ziemia za pokój" Izraelczycy mogą uznać za pożądaną. Pozostaje tylko pytanie- czy Syrię stać na odważną reorientacje swojej polityki? I czy Assad, 30 lat po porozumieniu w Camp David i 17 lat po przelomowej konferencji madryckiej jest wreszcie gotowy stać się nowym Sadatem?
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz