18 czerwca 2008

KULTURA- Nekropsi i turecki rock progresywny

Znajomość tureckiej muzyki w Polsce ogranicza się zazwyczaj do kilku szlagierowych utworów Tarkana oraz dyskotekowych hitów, przy których nasi turyści bawią się w klubach Alanyii i Fethiye. Do tego dochodzą jeszcze rytmy towarzyszące pokazom tańca brzucha a w najlepszym wypadku, jeśli przypadkiem trafiliśmy na "turecką noc" w hotelu, również muzyka ludowa. Miejscowy rock pozostaje w Polsce zupełnie nieznany. Nic w tym dziwnego, skoro w zdecydowanej większości lokalne grupy powielają sprawdzone na Zachodzie schematy i europejskiego słuchacza mogą najwyżej szybko znudzić. Istnieją jednak undergroundowe grupy, które zasłużyły na pochwały ze strony zagranicznych słuchaczy i krytyków.

Do takich zespołów należy Nekropsi, powstała w 1990r. w Stambule grupa, której muzykę ciężko zaszufladkować, oddziaływają na nią bowiem wpływy rocka progresywnego, trash metalu, tureckiej muzyki ludowej, jazzu i muzyki elektronicznej. Nekropsi wydało dotąd tylko dwa profesjonalne i powszechnie dostępne na rynku albumy. Pierwszy z nich, Mi Kubbesi oceniony został przez wielu (głównie zagranicznych krytyków) za najciekawszy album rockowy Turcji lat 90-tych. Drugi, wydany w 2007r., spotkał się z bardziej krytycznymi opiniami, lecz nie zmniejszył popularności, jaką zespól cieszy się w pewnych (niestety bardzo wąskich) kręgach tureckich fanów rocka. Do największych gwiazd zespól nie należy, lecz regularne (i tanie!) koncerty w kilku stambulskich klubach umożliwiają jego członkom staly kontakt z publicznością i zarobek na życie. Ostatnio na drugi album fani Nekropsi czekali 10 lat, mam nadzieje, że tym razem zespól zmobilizuje się do pracy trochę szybciej.

Poniżej dwa utwory z najnowszej płyty zespołu. Nie mam złudzeń- niewielu uwielbia takie rytmy :)



"Harf Devrimi"


"Baba"
-

17 czerwca 2008

EURO 2008 - Turcy w ćwierćfinale!

W poprzednim poście pisałem o bardzo słabej grze Turków w meczu z Portugalią. W kolejnych dwóch spotkaniach Turcy nie zachwycili, lecz wola walki do ostatniej minuty gry i trochę szczęścia dały im dwa zwycięstwa, drugie miejsce w grupie A przed Czechami i Szwajcarią i awans do ćwierćfinalu. W dalsze zwycięstwa drużyny Fatiha Terima nie wierzę, co więcej, przy grze jaką prezentują przejście świetnie przygotowanej do turnieju reprezentacji Chorwacji jest nie tylko mało prawdopodobne, byłoby wręcz niesprawiedliwe. Turcy osłabieni zostali również przez Volkana Demirela, który w doliczonym czasie gry postanowił znokautować Jana Kollera. Bez komentarza...

Poniżej zamieszczam film z tureckiej stacji ATV z bramkami strzelonymi Czechom w ostatnich 15 minutach spotkania. Dość osobliwy sposób komentowania prezentują dziennikarze tureccy :)


-

11 czerwca 2008

EURO 2008 –Turków mecz o wszystko

„Źle zaczęliśmy” głosił w zeszłą sobotę nagłówek w czołowym tureckim dzienniku Hürriyet. Źle to mało powiedziane. Tragicznie- to słowo lepiej obrazuje grę prawdopodobnie najsłabszej drużyny pierwszej kolejki fazy grupowej Mistrzostw Europy. Wprawdzie nie popisali się również Czesi, widzów zanudzili na śmierć Francuzi i Rumuni, wszystkich rozczarowali Polacy i Austryjacy, lecz tylko Turcy wydawali się być zespołem, który trafił na turniej zupełnie przypadkowo.

Nie dziwi więc, że przez prasę turecką przetoczyła się fala krytyki pod adresem selekcjonera kadry Fatiha Terima. Na boisko wystawił Tuncaya Sanli, zawodnika zupełnie bez formy (za to bohatera eliminacji) oraz Mevlüta Erdinça, gracza bez większego doświadczenia reprezentacyjnego. Na ławce posadził gwiazdy tureckiej Superligi- Arda Turana i Gökdeniza Karadeniza zaś powołania do kadry odmówił czołowemu zawodnikowi Zenitu St.Petersburg (zdobywcy Pucharu UEFA) Fatihowi Tekke oraz najbardziej uzdolnionemu zawodnikowi mistrza Turcji, zespołu Galatasaray Stambul, Ümitowi Karanowi. Błędne decyzje personalne to nie wszystko. Zawiódł cały plan taktyczny, chociaż obserwatorzy zadają sobie pytanie, czy w ogóle taki plan został przez trenera przed meczem opracowany.

Trudno oczekiwać większej rewolucji w grze w dzisiejszym, kluczowym dla Turcji meczu ze Szwajcarią. Gospodarze turnieju dość nieszczęśliwie przegrali ze słabo grającą reprezentacją Czech i dzisiejsze zwycięstwo nad słabą Turcją ma stać się dla nich przepustką do ćwierćfinału. Oglądając w zeszłą sobotę grę obydwu drużyn dość łatwo wskazać faworyta dzisiejszej konfrontacji. Pamiętać należy jednak o tym, że Turcy to drużyna nieobliczalna i stać ją jeszcze na sprawienie kibicom wielkiej niespodzianki.

Olbrzymie obawy wzbudza zachowanie kibiców obydwu drużyn. Od pamiętnego dwumeczu pod koniec 2005r., gdy na stadionie w Stambule wybuchła bijatyka z udziałem tureckich zawodników i ochroniarzy, kibice szwajcarscy i tureccy delikatnie mówiąc nie przepadają za sobą. O ile na stadionie powinno być dzisiaj spokojnie, to po meczu ulice Bazylei mogą przerodzić się w prawdziwe pole bitwy. Z pewnością jest to pierwszy na tych mistrzostwach mecz podwyższonego ryzyka- miejmy jednak nadzieję, że tym razem kibice tureccy zachowają spokój. Z pewnością pomoże im w tym powszechne w Turcji przekonanie o nieuchronnej porażce w dzisiejszym starciu. Bez nadziei na sukces będą może mniej skłonni agresywnie odreagowywać gorycz porażki.
-

06 czerwca 2008

EURO 2008- Turcy grają już jutro

W rozpoczynających się jutro Mistrzostwach Europy kibicuję oczywiście jedynej w turnieju drużynie z Bliskiego Wschodu (a to niespodzianka!). Turcy startują meczem z dość silną Portugalią- szans większych nie mają i na wieksze emocje nastawiam się w kolejnych dwóch spotkaniach- z Chechami i Szwajcarią. Niewielu komentatorów przypuszcza jednak by w tym roku Turcja miala odegrać rolę czarnego konia turnieju, rolę z ktorą tak dobrze radzila sobie w 2002r. w Korei i Japonii. Przegrana z Bośnią i Hercegowiną, remis z Maltą, wymęczone zwycięstwo z Finlandią- to wszystko nie wypadki przy pracy tylko smutna prawda o tureckim futbolu. Imprezę Turcy zakończą prawdopodobnie już po fazie grupowej. Nie znaczy to jednak, że nie można im wcześniej trochę pokibicować :)

Szukałem ciekawych reklam sponsorów reprezentacji Turcji- wszystkie są niestety okropne. Jedyna znośna to ta poniżej, wyprodukowana przez sieć komórkową Turkcell:



Poza Turcją i Polską kibicuję jeszcze Grecji i Chorwacji- mam nadzieję, że choć jedna z tych drużyn awansuje do ćwierćfinalu!
-

05 czerwca 2008

TURCJA- Początek końca rządzącej partii

Turecki Trybunał Konstytucyjny uznał przed chwilą, że ustawa umożliwiająca zakrywającym włosy kobietom dostęp do szkól wyższych stoi w sprzeczności z konstytucyjną zasadą laickości państwa. Tym samym zakaz noszenia muzułmańskich nakryć głowy na uniwersytetach został podtrzymany.

Komentatorzy tureccy są zgodni- jest to początek końca rządzącej, konserwatywnej partii AKP. Wniosek o jej delegalizację i odsunięcie od działalności publicznej jej czołowych członków (z premierem Erdoğanem na czele) zawierał listę wykroczeń AKP przeciw zasadzie laickości państwa z uchyloną dzisiaj ustawą na jej czele. Trybunał uznając ją dzisiaj za niekonstytucyjną dal czytelny sygnał opinii publicznej- za kilka miesięcy rządząca partia zostanie zamknięta. Politycy z AKP spędzą najbliższe miesiące planując następne posunięcie- prawdopodobnie utworzenie nowej partii, opartej o kadry AKP lecz z zupełnie nowym kierownictwem. Być może również przyspieszone wybory parlamentarne.

Czas AKP powoli dobiega końca.
-

03 czerwca 2008

TURCJA- Dziennik Milliyet o "prześladowaniu" muzulmanów

Rysunek z liberalnego tureckiego dziennika Milliyet, podpis: Również muzułmańska większość w Turcji ma problemy (związane z wolnością wyznania). Takich słów minister spraw zagranicznych Ali Babacan użył 28 maja br. w trakcie swojej wizyty w Parlamencie Europejskim.
-
KULTURA- Krótka notka o palestyńskim trio Joubran

Poniżej jeden z utworów kolejnego rodzinnego trio z Bliskiego Wschodu, Joubran z Palestyny. Trzej bracia: Samir, Wissam i Adnan urodzili się wprawdzie w rodzinie izraelskich Arabów w Nazarecie, lecz obecnie dzielą życie między Ramallah i Paryż, poświęcając się popularyzacji sprawy palestyńskiej na świecie. Pomijając nacjonalistyczny aspekt ich działalności, stali się na tyle popularni, że lista ich planowanych koncertów zapełniona jest do maja 2009r. 26 lipca br. wystąpią na festiwalu muzyki świata w czeskiej wiosce Teleci (gdzieś na wschodzie kraju). Wizyty w Polsce w planach nie mają.



Ich oficjalna strona internetowa:

http://www.letriojoubran.com/en/le_trio_joubran.html
-
IZRAEL- Olmert nie chce pokoju

Powyższa uwaga nie jest może specjalnie odkrywcza jednak zastanawiająca jest absolutna cisza, jaka zapadła nad toczącymi się od jakiegoś czasu negocjacjami izraelsko-palestyńskimi, negocjacjami z wielu powodów bez szans powodzenia. Niestety izraelski premier w żaden sposób do sukcesu tych negocjacji przysłużyć się nie chce. Dowód? Kilka dni temu wydal zgodę na budowę 884 nowych żydowskich domów we wschodniej Jerozolimie, którą Palestyńczycy uważają za przyszłą stolicę swojego państwa. Z jednej strony nie ma się czemu dziwić- Izrael z Jerozolimy dobrowolnie nigdy nie zrezygnuje i obecna rozbudowa osiedli żydowskich ma dać czytelny sygnał Palestyńczykom, że ich marzenia pozostaną na zawsze wyłącznie marzeniami. Tyle, że prowadzenie takiej polityki W TRAKCIE negocjacji niesłychanie osłabia pozycję Abbasa, który w oczach swoich rodaków staje się nie alternatywa dla Hamasu, lecz niezdolną do postawienia na swoim marionetką zachodu.

W interesie Izraela leży osłabienie strony palestyńskiej, utrwalanie jej podziału na dwie wrogie frakcje: Hamas i Fatah, z których żadna ze względu na sprawowanie kontroli nad tylko jedną częścią okupowanych ziem palestyńskich nie może efektywnie prowadzić z Tel Awiwem negocjacji pokojowych. Olmert doskonale realizuje strategię Izraela obliczoną na osłabienie pozycji negocjacyjnej drugiej strony, strategię, która pokazać może jednocześnie Palestyńczykom, że prowadzeniem cywilizowanych rozmów z Izraelem niczego nie ugrają i opinie o konieczności złożenia broni, która ma gwarantować osiągnięcie porozumienia z Izraelem, należy uznać za defetyzm i narodową zdradę a nie realną alternatywę dla terroru.

O ile w pewnym stopniu rozumiem politykę Izraela, o tyle trudno zrozumieć mi, dlaczego Stany Zjednoczone godzą się na osłabianie swojej wiarygodności na Bliskim Wschodzie, zezwalając Izraelowi na prowadzenie absolutnie swobodnej polityki bez oglądania się na zastrzeżenia swojego największego sojusznika. Interesy USA nie są bowiem tożsame z interesami Izraela (o czym wielu zapomina)- dla przykładu, trudno znaleźć wystarczające powody, dla których USA miałoby odnieść jakiekolwiek korzyści z izraelskiego zwierzchnictwa nad całą Jerozolimą.

Wiara, że amerykańskie elity zareagują na poczynania niesfornego sojusznika jest jednak iluzoryczna. Kończący swoją prezydenturę George W.Bush (w odróżnieniu od swojego ojca) przez 8 lat nie potrafił narzucić swojej woli Izraelowi, trudno więc w roku wyborów prezydenckich oczekiwać, że bardziej zdecydowaną polityką wobec Tel Awiwu zechce zniechęcić do siebie elektorat żydowski i przyczynić się do osłabienia szans republikańskiego kandydata Johna McCaine'a w listopadowych wyborach. Przynajmniej do stycznia 2009 roku w polityce amerykańskiej wobec Izraela nic się nie zmieni. Niestety.
-

02 czerwca 2008

KUWEJT- Wyborczy triumf islamistów a wrodzona nieprzyzwoitość kobiet

Podczas pierwszego po majowych wyborach posiedzenia kuwejckiego parlamentu 9 na 50 deputowanych postanowiło zbojkotować uroczystość zaprzysiężenia członków nowego rządu z powodu... obecności w nim dwóch kobiet. Co gorsza, kobiet ukazujących światu swoje wdzięki i wodzących na pokuszenie bezbronnych kuwejckich mężczyzn. Nowe członkinie rządu (na fotografii powyżej) zostały mianowane na swoje stanowiska decyzją emira Sabaha IV - w odbywających się bowiem 17 maja wyborach parlamentarnych żadna z kandydujących 27 kobiet nie zdołała wywalczyć mandatu. Co jest powodem przegranej kobiecych kandydatów w kraju, w którym większość głosujących stanowią właśnie kobiety? O tym krótki materiał z Al Jazeery:



W majowych wyborach ogromny sukces odnieśli islamiści, zdobywając łącznie 26 na 50 mandatów w jednoizbowym Zgromadzeniu Narodowym (Madżlis al-Umma). Wśród zwycięskich islamistów znaleźć można salafitów, zwolenników Bractwa Muzułmańskiego jak i szyickich fundamentalistów organizujących regularnie wiece poparcia dla sojuszniczego Hezbollahu. Obok islamistów w parlmencie znaczną grupę stanowią deputowani niezależni, w większości konserwatywni przedstawiciele plemienni, nie odróżniający się w sposób zdecydowany programem i poglądami od zwycięskich islamistów. Spodziewaną porażkę ponieśli liberałowie, którzy zdobyli łącznie 7 mandatów, o jeden mniej niż w poprzednich wyborach. Klęska opcji liberalnej jest więc całkowita.

Po co o tym wszystkim piszę? Kuwejt wydaje się być doskonałym przykładem państwa zamożnego, stabilnego i cieszącego się sporą dozą swobód obywatelskich. Posiadający 10% światowych rezerw ropy naftowej Kuwejt z PKB w wysokości 55.300$ na osobę (wg. PPP) jest po Katarze najbogatszym państwem arabskim (i czwartym na świecie). Uwzględniając wskaźnik rozwoju społecznego HDI wyprzedza nawet Katar i poza Izraelem cieszy się najwyższym poziomem życia w regionie. Kuwejt wyróżnia się w świecie arabskim nie tylko bogactwem- jest to także państwo jak na warunki regionu dość demokratyczne, cieszące się wolną prasą (wg. organizacji Reporterzy bez Granic tylko Izrael wyprzedza Kuwejt pod tym względem, kandydująca do UE Turcja pozostaje daleko w tyle), spośród państw nad Zatoka Perską w najmniejszym stopniu łamiące prawa człowieka (wg.Human Rights Watch).

To wszystko, czym cieszy się Kuwejt, a czego brak w innych państwach regionu ma wywierać decydujący wpływ na wzrost znaczenia fundamentalizmu islamskiego, nie okazuje się być jednak receptą na radykalizm arabskich społeczeństw. Zamożni, wolni obywatele Kuwejtu, podobnie jak ich ubodzy i prześladowani przez niedemokratyczne reżimy Egiptu, Algierii czy Syrii krewni, opowiadają się za zdecydowanie antyzachodnimi, fundamentalistycznymi ugrupowaniami politycznymi, dla których zachód oznacza zepsucie obyczajów symbolizowane przez odsłonięte włosy kuwejckich "feministek". Czy więc rzeczywiście bieda i autorytaryzm, jak argumentują europejscy obrońcy bliskowschodniego fundamentalizmu, są odpowiedzialne za falę radykalizmu, która zalewa ten region?
-

31 maja 2008

KULTURA- Irańskie trio Chemirani na poznańskim festiwalu Ethno Port

W piątek, 13 czerwca br. o godz.23 w trakcie odbywającego się w Poznaniu festiwalu Ethno Port odbędzie sie koncert irańskiego trio Chemirani, znanego z prezentacji tradycyjnej muzyki perskiej. Djamchid Chemirani i jego synowie: Keyvan i Bijan opanowali do mistrzostwa grę na klasycznym irańskim bębnie zarb, którą uzupełniają innymi bębnami: daf, bandir i udu. Trio występuje zazwyczaj razem z kobiecą częścią rodziny, która do muzyki dodaje utwory klasycznej poezji perskiej.





Muzyka w sam raz na godz. 23 i nastrojowe zakończenie festiwalowego dnia.

Więcej o festiwalu tutaj: http://www.ethnoport.pl/
-
IZRAEL/SYRIA- Wzgórza Golan- czy kompromis jest możliwy?

Po raz pierwszy od marca 2000r., gdy na genewskim spotkaniu z Billem Clintonem Hafez al-Assad odmówił rozmów nad zaproponowanymi przez Ehuda Baraka warunkami porozumienia, Syria rozpoczęła otwarte negocjacje pokojowe z Izraelem. Toczące się za pośrednictwem Turcji rozmowy znajdują się na razie na etapie wstępnych konsultacji i do ostatecznego porozumienia droga jest jeszcze daleka. Już dwukrotnie podobne negocjacje zakończyły się niepowodzeniem. Po raz pierwszy, po ponad czteroletnich rozmowach Assada z premierami Icchakiem Rabinem i Szymonem Peresem w wyniki zwycięstwa wyborczego prawicowego Likudu w 1996r. Ponownie, po spotkaniu w Shepherdstown w styczniu 2000r. i wspomnianej rozmowie przywódców Syrii i USA w marcu 2000r. w Genewie. Nic nie wskazuje na to, by tym razem miało stać się inaczej. O problemach, które prawdopodobnie zdecydują o ponownym fiasku negocjacji tym razem nie piszę - niewiele mają one bowiem wspólnego z samym spornym terytorium Wzgórz Golan. Można jednak postawić zasadnicze pytanie- czy przypadkiem właśnie drugorzędna wydawałoby się kwestia statusu tych terenów nie stanowi problemu nie do przejścia? Czy możliwe jest rozwiązanie konfliktu, które satysfakcjonowałoby obydwie strony?

Najmniej kontrowersyjna wydaje się kwestia przyszłej przynależności terytorialnej Wzgórz Golan- jak dotąd pięciu premierów Izraela (Rabin, Peres, Netanyahu (!), Barak oraz obecnie sprawujący funkcję Ehud Olmert) opowiedziało się za zwrotem, zgodnie z rezolucją nr.242 Rady Bezpieczeństwa ONZ, tego terytorium Syrii jako podstawą dla zawarcia trwałego traktatu pokojowego. Problemem pozostaje określenie dokładnego przebiegu granicy- Syria upiera się przy powrocie do linii z 4 czerwca 1967r., podczas gdy Izrael za podstawę uznaje ustaloną w wyniku francusko-brytyjskiego porozumienia z 1923r. granicę międzynarodową, przebiegającą 10 metrów na wschód od pólnocno-wschodniego brzegu Jeziora Tyberiadzkiego oraz od kilkudziesięciu do kilkuset metrów na wschód od rzeki Jordan, pozostawiającą te cenne dla Tel Awiwu zasoby wody w całości po izraelskiej stronie. W trakcie toczących się w 2000r. rozmów pokojowych Ehud Barak zażądał nawet korekty granicy o kolejne kilkaset metrów na wschód w głąb terytorium Syrii, co spowodować miało zerwanie przez Assada rozmów bez dalszej dyskusji nad izraelskimi propozycjami. Wydaje się, że kwestia pasa ziemi o szerokości do kilkudziesięciu metrów nie stanowiłaby problemu nie do pokonania, gdyby pozostawała jedynym punktem spornym dzielącym strony konfliktu. Tak jednak nie jest.

Nie mniej istotną kwestią pozostaje dostęp do rzadkich w tym regionie zasobów wody rzeki Jordan i Jeziora Tyberiadzkiego. Izrael domaga się monopolu na korzystanie z tych źródeł, co spotyka się z oczywistym sprzeciwem strony syryjskiej. Kompromisowy zapis mógłby przewidywać prawo Syryjczyków do korzystania z wody tylko dla potrzeb miejscowości położonych na terenach opadających ku dolinie Jordanu, dający jednocześnie Izraelowi prawo do kontynuowania gospodarowania wodą w dotychczasowej formie.

Z pewnością najtrudniej o porozumienie może być w przypadku żądań Izraela wprowadzenia mechanizmów odsuwających groźbę wybuchu kolejnej wojny i rekompensujących w ten sposób utratę dotychczasowej przewagi w posiadaniu strategicznie położonych Wzgórz Golan. Nie bezzasadnie wzgórza te uznaje się za olbrzymi atut w rękach dysponującego nimi państwa- reżim syryjski doskonale zdaje sobie sprawę, że w linii prostej pozycje izraelskie od centrum Damaszku dzieli zaledwie 40km i otwarte wystąpienie zbrojne Syrii przeciw Izraelowi spotkałoby się z natychmiastowym, błyskawicznym uderzeniem na samo centrum kraju. To właśnie okupacja Wzgórz Golan sprawiła, ze Syria pozostała po 1973r. najspokojniejszym sąsiadem Izraela i swoją wrogą politykę zmuszona była prowadzić za pośrednictwem radykalnych grup palestyńskich i libańskich. Izraelczycy doskonale pamiętają czasy sprzed wojny sześciodniowej, gdy wzgórza wykorzystywane były do ostrzeliwania leżących u ich podnóży miejscowości izraelskich w Galilei. Ponowne rozmieszczenia syryjskiej armii jest dla Izraela niedopuszczalne- jedynym kompromisowym rozwiązaniem byłoby uznanie całych wzgórz za strefą zdemilitaryzowaną, w której Syryjczycy mieliby prawo utrzymywać wyłącznie siły policyjne. Na to jednak nie godzi się Damaszek, żądając w ramach rekompensaty utworzenia strefy zdemilitaryzowanej o identycznej wielkości na przylegającym terytorium izraelskiej Galilei. W kontekście bliskość niespokojnej granicy z Libanem jakiekolwiek wycofanie wojsk Izraela nie wchodzi tam jednak w grę i jedynie ograniczenie strefy zdemilitaryzowanej do bardzo wąskiego pasa (o szerokości od kilkuset metrów do kilku kilometrów) wzdłuż nowej granicy z Syrią mogłoby zostać zaakceptowane jako rozwiązanie kompromisowe.

Nawet w przypadku demilitaryzacji wzgórz wielu komentatorów izraelskich zwraca uwagę, że zdolność ich państwa do skutecznej obrony przed potencjalnym atakiem znacznie zmaleje. Jednocześnie wydaje się, że przy zdecydowanej przewadze militarnej Izraela szybkie zajęcie Wzgórz Golan w przypadku wrogich posunięć Damaszku (np. wprowadzenia, z pogwałceniem traktatu pokojowego, wojsk syryjskich do strefy zdemilitaryzowanej) nie stanowiłoby większego problemu. Pozostaje jeszcze kwestia izraelskich stanowisk obserwacyjnych na górze Hermon, które stanowią „oczy i uszy” Izraela skierowane na całą Syrię, system wczesnego ostrzegania przed wrogimi działaniami Damaszku. W celu przekonania Izraela do wycofania się ze wzgórz proponowano czasowe (lub stale) oddanie tych stanowisk stronie trzeciej (USA, ONZ) która uczyniłaby z nich narzędzie budowy wzajemnego zaufania między stronami konfliktu przez dzielenie się z nimi po równo uzyskiwanymi informacjami. O ile Izrael zdecydowanie odrzuca zaangażowanie znanej z proarabskiego nastawienia ONZ, Damaszek miałby wielkie opory w zaakceptowaniu na swoim terytorium bazy amerykańskiej. Dobrego rozwiązania nie widać.

Wydaje się, że znalezienie kompromisowych rozwiązań dotyczących Wzgórz Golan nie jest niemożliwe. Najbardziej prawdopodobne jest zwycięstwo proponowanej przez Syrię koncepcji powrotu do linii granicznej sprzed wojny sześciodniowej, dającej jej dostęp do rzeki Jordan i północno- wschodniego brzegu Jeziora Tyberiadzkiego. Izrael w zamian uzyskałby satysfakcjonujące go zapisy dotyczące zasobów wody oraz gwarancji bezpieczeństwa w postaci ustanowienia na całym terytorium wzgórz strefy zdemilitaryzowanej oraz przejęcia stanowisk obserwacyjnych na górze Hermon przez stronę trzecią. Czy takie rozwiązanie jest jednak dla stron konfliktu opłacalne?

Dla SYRII z pewnością odzyskanie ziem utraconych w czasie wojny sześciodniowej byłoby olbrzymim sukcesem i nawet konieczność nawiązania stosunków dyplomatycznych ze znienawidzonym "syjonistycznym reżimem", odpowiednio wytłumaczone opinii publicznej przez syryjską propagandę jako triumf Baszara al-Assada, nie zepsułaby atmosfery wielkiego zwycięstwa w Damaszku. Problem wody jest na tyle mało istotny, że ustępstwa na rzecz Izraela wydają się pewne. Najtrudniejsze do przełknięcia byłoby utworzenie strefy zdemilitaryzowanej (uniemożliwiłoby bowiem spektakularne wkroczenie wojska na okupowane przez 31 lat tereny) oraz zagraniczna baza na górze Hermon (czyż nie o jedność i niezależność świata arabskiego walczyła przez lata Partia Baas?). Powodem, dla którego Assad nie wydaje się być szczególnie zainteresowany osiągnięciem porozumienia nie jest jednak konieczność kompromisu w sprawie Golan, lecz kwestia całkowitej reorientacji swojej polityki zagranicznej, czego domaga się Tel Awiw.

Czy oddanie Wzgórz Golan jest dla IZRAELA opłacalne? Można odpowiedzieć: i tak i nie. Za propagandę uznać można tezy uznające rezygnację z Golan jako początek końca Izraela, powtórkę do okresu sprzed wojny sześciodniowej gdy kontrola izraelska nad Galileą była stale zagrożona. Izrael doskonale poradzi sobie bez Wzgórz Golan- jeśli złamanie zapisów o ich demilitaryzacji uznać za casus belli Izrael, dzięki swojej znacznej przewadze militarnej, będzie w stanie rozbić wszelkie ewentualne próby przebicia się Syryjczyków do Galilei. Za casus belli można by też uznać umożliwienie przenikania do strefy zdemilitaryzowanej palestyńskich czy libańskich oddziałów paramilitarnych- w tym przypadku akcja izraelska byłaby nawet łatwiejsza.

Nie można jednak ignorować oczywistych zagrożeń płynących z ewakuacji wzgórz. Chociaż przyszła wojnę z Syrią Izrael prawdopodobnie by wygrał, to z pewnością koszty takiej wygranej, liczone w ofiarach ludzkich i stratach materialnych, byłyby znacznie wyższe niż sytuacji dzisiejszej. Stanowiska obserwacyjne na górze Hermon wcześniej czy później dostałyby się w ręce syryjskie i korzyści płynące z posiadania dokładnych informacji o posunięciach Damaszku zostałyby utracone. Istnieje ryzyko, że do strefy zdemilitaryzowanej mogliby, nawet bez wiedzy władz Syrii, przenikać członkowie palestyńskich organizacji terrorystycznych, szykujący wypady na tereny izraelskie w Galilei w celu sprowokowania izraelskiej akcji militarnej i w konsekwencji nowej wojny z Syrią. Damaszek mógłby również, w sytuacji kryzysowej, wprowadzić do wód spływających ze wzgórz ku dolinie Jordanu substancje trujące i w ten sposób w praktyce unieważnić wszelkie zapisy umożliwiające Izraelowi korzystanie z wody Jodanu i J.Tyberiadzkiego.

Oddanie Golan wydaje się więc wysoce ryzykowne- jeżeli jedyną rekompensatą ze strony Syrii byłoby nawiązanie stosunków dyplomatycznych i zawarcie traktatu pokojowego, krok taki wydaje się dla Izraela zupełnie nieopłacalny. Gdyby umowa obejmowała jednak także rezygnację Syrii ze wspierania i goszczenia na swoim terytorium palestyńskich i libańskich organizacji terrorystycznych to przy zastosowaniu odpowiednich środków ostrożności realizację kolejnego odcinku serialu "ziemia za pokój" Izraelczycy mogą uznać za pożądaną. Pozostaje tylko pytanie- czy Syrię stać na odważną reorientacje swojej polityki? I czy Assad, 30 lat po porozumieniu w Camp David i 17 lat po przelomowej konferencji madryckiej jest wreszcie gotowy stać się nowym Sadatem?
-